Aktualności

III Niedziela Wielkiego Postu - J 2, 13-25
Carl Bloch 
„Oczyszczenie świątyni”, 
olej na blasze, 1875
 Galeria sztuki, Salt Lake City

III Niedziela Wielkiego Postu - J 2, 13-25

"Gorliwość o dom Twój pochłonie Mnie." J 2, 17b

Rozważania tych niedziel będą z woli Arcybiskupa skoncentrowane wokół Eucharystii. Dziś – wychodząc od wysłuchanego przed chwilą Słowa Bożego – pochylimy się nad Eucharystią w trzech jej wymiarach. Są nimi ofiara, pamiątka i uczta.

  1. Ofiara
  2. Pamiątka
  3. Uczta

Ewangelia maluje przed naszymi oczyma obraz Jezusa „pochłoniętego gorliwością o dom Ojca”. Nie ogranicza się ona jednak do dbałości o to, by świątynia – świątynia jerozolimska, a także dziś nasze świątynie, kościoły i kaplice – były rzeczywiście miejscami spotkania z sacrum. „Gorliwość” Jezusa, która rzeczywiście „pochłonęła” Go, jest w pierwszym rzędzie gorliwością o ten dom Ojca, którym jest moje serce.

Każdy grzech – począwszy od grzechu pierworodnego, aż po wszystkie nasze grzechy uczynkowe – sprawia to właśnie, że nasze serce, nasza wewnętrzna świątynia, nie spełnia swojego celu, tak, jak nie spełniała go opisana dziś w Słowie, wypełniona po brzegi przekupniami, świątynia jerozolimska.

Przez grzech nasze serce nie bije dla Boga i gubi swój kultyczny rytm, według którego powinno pracować nie tylko na modlitwie, ale także pośród codziennych spraw.

By uleczyć chorobę mojego serca i sprawić, by biło w rytm Serca Ojca, Jezus pozwolił, by „gorliwość”, będąca w istocie miłością do mnie i do każdego człowieka, „pochłonęła Go” w całości, aż do totalnego wyniszczenia i przejścia przez dramat piekła – najwyższego cierpienia fizycznego i duchowego, opuszczenia przez Boga i ludzi, które zniósł w godzinie Krzyża, czemu dał wyraz wołając „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”

Jezus złożył Siebie w ofierze w zamian za nas – pozwolił, by „wyniszczona” została doszczętnie „świątynia Jego Ciała” po to, by szatan nie mógł zniszczyć świątyń naszych serc i dusz. Ofiara Chrystusa jest wiecznotrwałym i niezbitym argumentem, który Duch Święty – nasz Obrońca – wysuwa na sądzie nad każdym z nas wobec złych słów demona – oskarżyciela.

Tak dramatyczną i obfitującą w nieludzkie cierpienie Ofiarę Jezus poniósł w zamian za mnie – bym ja, o ile przylgnę do Niego, nie musiał już nigdy cierpieć dramatu piekła, który On zniósł. Za mnie!

Ta Ofiara aktualizuje się nieustannie na ołtarzach, wszędzie tam, gdzie sprawowana jest Eucharystia. Tam Chrystus, obecny realnie pod Postaciami Chleba i Wina, „połamany” Drzewem Krzyża przed dwoma tysiącami lat, co dnia jest „łamany” dłońmi Kościoła dla jego zbawienia.

Z „gorliwości” o moje serce – dom Ojca – jest obecny pośrodku świata „aż do jego skończenia”. I pragnie, bym przez Komunię Świętą przylgnął do Niego i zespolił się z Jego Ofiarą tak mocno, by żadne moce mnie od Niej nie oderwały.

Ewangelia mówi dziś także o uczniach, którzy po zmartwychwstaniu „przypomnieli sobie słowa Jezusa”. Eucharystia, będąca uobecnieniem Misterium Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa, również nam, którzy w niej uczestniczymy i ją przyjmujemy, przypomina pełne miłości Słowo Boga do mnie.

My, ludzie po grzechu pierworodnym, chorujemy na wspólną nam wszystkim chorobę zwaną „sklerokardią”, którą prościej można by nazwać „zapominalskim sercem”.

Obdarowani tak hojnie przez Boga, niezwykle szybko zapominamy o Nim, oddajemy się sprawom tego świata tak, jakby były niezależne od Jego Stwórcy, pozwalamy, by nasza wola stawała się bezwładna wobec pokus. Pozwalamy, by nasze serca zostały opanowane przez „przekupniów”, by stały się bardziej „targowiskiem”, niż „domem modlitwy”.

W odróżnieniu od jedynego wolnego od sklerokardii, Niepokalanego Serca pełnej łaski Maryi, w którym zachowywała Ona wiernie każde Słowo pochodzące z ust Bożych, nasze zapominalskie serca są, jak pisał Jeremiasz, „dziurawymi cysternami”, niezdolnymi utrzymać wody łaski na dłużej. Jezus jednak nie zraża się takim naszym stanem, nie ogranicza wysiłku i – znowu – „gorliwości”, uznając, że i tak „pójdzie na marne”.

Pozwala, bym codziennie, a nawet dwa razy dziennie, przystępował do Jego Stołu i karmił się Jego Ciałem i Krwią, po to właśnie, bym „pamiętał”, bym „nie zapominał” o Bogu, który we mnie żyje.

„Bierzcie i jedzcie – to jest Ciało Moje. Bierzcie i pijcie – to jest Kielich Krwi Mojej. To czyńcie, byście o Mnie nie zapomnieli!” – mówi w każdej Eucharystii.

I choć nasze grzechy, powtarzane i popełniane niemalże nagminnie, mogą stanowić tytuł do zadania sobie pytania o to, czy to wszystko ma jakiś skutek i sens, Jezus przypomina nieustannie, dziś czyniąc to ustami Papieża Franciszka, że „nigdy nie męczy się przebaczaniem nam”, chociaż my często zmęczeni jesteśmy proszeniem o to przebaczenie. Bo wie doskonale, że bez przebaczenia sobie nie poradzimy.

Wie też, jak nędzni bylibyśmy, gdyby nie Komunia Święta, którą tak często przyjmujemy.

I wreszcie trzeci wymiar Eucharystii – uczta. Uczta, na której Pan daje nam „chleb z nieba zdolny dać wszelką rozkosz i wszelki smak zaspokoić”. Uczta, na której celebrujemy z radością obecność Pana pośrodku swojego ludu, którym my jesteśmy.

Uczta radości ze zwycięstwa Chrystusa nad szatanem, grzechem i śmiercią, którego zadatek już otrzymujemy pod eucharystycznymi Postaciami, a które będzie naszym tytułem do chwały przez całą wieczność.

Uczta gromadząca „błogosławiony lud, który umie się cieszyć” (Ps 89). Lud ten jednak – my wszyscy, którzy go stanowimy – to lud „uczniów-misjonarzy”, których nie nasyca sama tylko radość dziękczynienia. Lud eucharystyczny to lud posłany i „przynaglony miłością Chrystusa”, aby iść i zapraszać na Ucztę wszystkich głodnych i spragnionych. Iść i zaspokajać rozmaite ich głody, rozbudzając jednocześnie fundamentalny dla każdego człowieka „głód Boga”.

Biada temu – mówił do kleryków jeden z polskich biskupów – kto da sobie wmówić, że liturgia jest celem samym w sobie, a życie chrześcijańskie wyczerpuje samo odprawianie nabożeństw.

Po błogosławieństwie na zakończenie tej Eucharystii usłyszymy słowa „idźcie w pokoju Chrystusa!”. W wersji łacińskiej brzmią one „ite, missa est”, a więc dosłownie znaczą tyle, co „idźcie, msza jest!”. Idźcie, bo rozwiązane jest już nasze zgromadzenie liturgiczne, ale Msza – Eucharystia, dziękczynienie i ofiara, trwa nadal. Bo przecież Jezus, który nas tu zgromadził i nakarmił Sobą, posyła nas, wyposażonych w łaskę oraz niedokończony nigdy i niewyczerpany katalog uczynków miłosierdzia i mówi każdemu z nas – właśnie TO „czyńcie na Moją pamiątkę”. To czyńcie, byście o Mnie nie zapomnieli.