Aktualności

Rekolekcje to czas łaski

Rekolekcje to czas łaski

Rekolekcje to czas łaski, w którym dzięki światłu Ducha Świętego jaśniej i wyraźniej widzimy to, co w ostatnim czasie pogubiliśmy w relacjach konstytutywnych dla naszego życia: do Boga, bliźniego i siebie samego.

Jednak na tym nie koniec. Łacińskie słowo „collectio”, które oznacza „zbierać”, zaopatrzone w oznaczający ponowność przedrostek „re” daje nam jedną z definicji tego świętego i niezastąpionego czasu – jest to „ponowne zbieranie”. Czego? Właśnie tego, cośmy pogubili.

Pierwszym zaś, co należy zebrać, jest nasze przeświadczenie o byciu umiłowanym synem lub córką Boga Ojca, bo na tej prawdzie, jak na fundamencie, budowane jest wszystko to, co ostatecznie stanowi naszą świętość. Ta z kolei u każdego z ludzi budowana jest w oparciu nie tylko o osobistą, bardzo wewnętrzną relację do Boga, ale także o te zewnętrzne, widoczne dla oka relacje międzyludzkie. Jest to z resztą zgodne z logiką towarzyszącego nam szczególnie w Wielkim Poście krzyża, którego pionowa belka uzmysławia nam, że krzyż jest lekarstwem na wszystkie choroby dotykające nasz stosunek do Boga, zaś pozioma – do ludzi. To te międzyludzkie  relacje  odgrywają również szalenie ważną rolę w dobrym przeżywaniu naszego życiowego powołania. 

Mistrzowie duchowości mówią przy tej okazji o tak zwanych relacjach bazowych – dla kapłana taką relacją bazową będzie relacja do biskupa i współbraci w prezbiteracie, dla małżonka zaś – do męża lub żony. I od jakości tej bazowej relacji zależeć będzie jakość wszystkich innych relacji. Stąd też nieprzecenioną sprawą jest wspólne przeżywanie przez małżonków tego świętego czasu „zbierania” – zważywszy też na to, że niekiedy to, co zgubił mąż, znaleźć może jedynie u żony, zaś tego, czego brakuje żonie, nie odnajdzie ona nigdzie, jak tylko w mężu. Oboje są dla siebie przecież drogą do świętości. Sakrament małżeństwa tak dalece wycisnął na nich piętno wzajemności, że zachwiane zostało podstawowe prawo matematyczne, bo oto od przysięgi małżeńskiej 1+1 równa się już nie 2, ale 1 – małżonkowie stanowią jedno. Toteż Bóg, choć może, nie chce mówić do nich osobno, ale to, czym ubogaca duchowość jednego z małżonków, jak w naczyniach połączonych niemalże od razu winno zaowocować wzrostem drugiej połówki. Nie jest dobrze, gdy na styku tych naczyń pojawi się jakaś tama, choćby w postaci nieprzezwyciężonej pokusy uciekania od wymagającej jakiś ewangelicznych reform relacji małżeńskiej w pseudoduchowość, a takie miano należy przyznać każdej formie duchowości małżonka, która wprowadzając w iluzję ubogacenia jednej ze stron, nie uwzględnia pochodzącej z sakramentu więzi i wzajemności. 

Ponadto, często tylko razem można podjąć wyzwanie, które potrafi podczas dobrze przeżytych rekolekcji postawić Słowo po to, by mogło stać się w życiu swoich słuchaczy Ciałem, a więc nabrać kształtów konkretnych uczynków ewangelicznych. O tym mówiło nam na rozpoczęcie tego Wielkiego Postu czytanie z Księgi Proroka Joela, w którym usłyszeliśmy zachętę – „niech oblubieniec wyjdzie ze swej komnaty, a oblubienica ze swego pokoju”. Po co? By zobaczyć, że nawet najbliższa i najintymniejsza relacja zbudowana na niezaprzeczalnej miłości, nie może rozwijać się poprawnie w oderwaniu od ludu, który chcąc nie chcąc współtworzy – ludu, w którym nie brak „starców, dzieci i niemowląt” – ludzi w niemy nieraz sposób wołających o „rękodzieło miłosierdzia”, „stworzenia”, które – jak za św. Pawłem woła w Orędziu na tegoroczny Wielki Post papież Franciszek – „oczekuje objawienia się synów Bożych”.


Przy tej okazji serdecznie zapraszamy na Małżeńskie Rekolekcje Wielkopostne.